Formulario de contacto

Nombre

Correo electrónico *

Mensaje *

Imagen

7 cech dobrego ewangelizatora


Czy ktoś, kto ewangelizuje, jest naprawdę ewangelizatorem? Aby nieść Chrystusa innym osobom, konieczne jest przede wszystkim, aby doświadczyć Go wpierw samemu, ponieważ nikt nie jest w stanie dać innym tego, czego sam nie posiada, podobnie jak nikt nie jest w stanie kochać tego, czego i kogo sam nie zna.

Umiejętność bycia autentycznym ewangelizatorem nie bierze się znikąd, tak od razu, lecz rodzi się stopniowo na przestrzeni czasu. Dokonuje się to dzięki stałemu, codziennemu praktykowaniu postawy otwartości na Jego nauczanie, tak jak to miało miejsce w przypadku pierwszych uczniów. Zdolność bycia autentycznym ewangelizatorem dojrzewa w nas niczym owoc dzięki pozostawaniu przez nas w bardzo bliskiej relacji z Chrystusem, dzięki pozostawaniu i umacnianiu z Nim naszej przyjaźni. Owa bliska i oparta na przyjaźni relacja z Chrystusem znajduje swe konkretne odzwierciedlenie w dziełach dokonywanych przez ewangelizatorów.

W związku z tym warto, abyś i Ty, Drogi Czytelniku, zadał sobie pytanie: „czy ja również mogę być prawdziwym ewangelizatorem? A jeśli tak, to w jaki sposób mogę nim zostać? Jak mogę dawać światu moje osobiste świadectwo tego, kim jestem i w co wierzę?
Zacznij od budowania i systematycznego pielęgnowania, dzień po dniu, bliskiej i opartej na solidnych podstawach relacji z Twoim Mistrzem, następnie wejrzyj w głąb samego siebie i zastanów się, czy wszystkie 7 z opisanych niżej cech prawdziwego ewangelizatora znajdują odzwierciedlenie w Twoim własnym życiu. Jeśli tak, to jesteś na dobrej drodze do tego, aby stać się prawdziwym ewangelizatorem.


A oto cechy wyróżniające prawdziwego ewangelizatora:



1. Mocna wiara


To rzecz podstawowa, o fundamentalnym wręcz znaczeniu. Albowiem jeśli samemu nie ma się wiary, to i nie sposób kogokolwiek ewangelizować. Przy czym nie chodzi tu bynajmniej tylko o wiarę w Chrystusa, w Boga Ojca i w Ducha Świętego, ale także o wiarę w Kościół i jego Magisterium bez żadnych wyjątków. Warto o tym wspomnieć, ponieważ czasami zdarza się słyszeć stwierdzenia w stylu: „Ja ewangelizuję, niosę Chrystusa innym osobom, ale co do papieża to niezbyt się zgadzam…” No, ale zaraz, jak to się nie zgadzasz? Jesteś katolikiem czy nie? Przecież chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem jako katolik nie powinienem wierzyć wyłącznie w to, co mi pasuje, w to, co mi się podoba, ale w to, co Bóg mi objawił i postanowił dla mojego zbawienia. Nasza wiara jest czymś kompletnym, nie może być wiarą rodem z supermarketu, w którym kupuję tylko, co mi się podoba, a resztę pozostawiam na sklepowym regale. Dlatego też, osoba przepełniona autentycznym duchem ewangelizacyjnym powinna powiedzieć Panu Bogu: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu” (Marek 9, 24) i powinna odnawiać dzień po dniu dokonany przez siebie wybór Chrystusa, poznając Go i kochając Go coraz bardziej.

„Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. 2 Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo. 3 Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych… Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala” (List do Hebrajczyków 11,1–3.12,2).


2. Spójność i konsekwencja w życiu codziennym


Ojciec Pio z Pietrelciny mawiał: „Czyń dobro, gdziekolwiek jesteś, tak aby wszyscy mogli o Tobie powiedzieć: „Ten jest jednym z dzieci Chrystusa”. Zastanów się: czy moje uczynki odzwierciedlają Chrystusa?” Nie myślmy, że spójna i konsekwentna postawa życiowa jest ciężarem, a tym bardziej ciężarem trudnym do udźwignięcia. Albowiem, jest ona, wręcz przeciwnie, tym, co daje nam szczęście i stanowi dla nas zachętę do tego, aby nadal podążać słuszną drogą ku Chrystusowi. Kluczem do Niego jest pokora i uznanie, że ja jako dziecko Chrystusa potrzebuję Boga, on On chce być dla mnie kimś nieodzownym, kimś, kogo potrzebuję. Ja sam nie mogę ewangelizować, bo nie jestem prawdziwym światłem. Moja misja polega na tym, aby być odzwierciedleniem Światła Bożego. To Chrystus, który we mnie żyje, ewangelizuje przeze mnie. O napełnienie nas pokorą powinniśmy zatem prosić Boga, ponieważ tylko w ten sposób będziemy mogli być żywym świadectwem Jezusa.

„Pojawił się człowiek posłany przez Boga — Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości” (Jan 1, 6–8).


3. Postawa pełna pokory


Wypada w tym momencie rozwinąć nieco myśl wyrażoną w poprzednim ustępie. Co to właściwie znaczy, że ktoś jest osobą pełną pokory? Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mawiała: „Być pokornym oznacza postępować i działać w prawdzie”. Trzeba przyznać, że trudno o lepsze ujęcie istoty rzeczy. Bo przecież, jak by nie patrzeć, nie możemy być tym, kim nie jesteśmy. Kierowanie się w życiu pokorą sprawia zatem, że stajemy się w pełni dziećmi Bożymi. Postawa pokory zakłada, że potrafimy uznać się za grzesznych i przyznać, że bez Boga nie możemy niczego. Być pokornym oznacza również nie wywyższać się nad innymi i nie uważać się za lepszego od innych. Jesteśmy pokornymi tylko będąc pokorni i nie chodzi tu bynajmniej o zwykłą grę słów, lecz o fakt, że nie da się być pokornym nie będąc w całej swej istocie i w całym swym jestestwie pokornym, co właśnie forma imiesłowu czynnego pozwala dobrze wyeksponować. Być pokornym oznacza także podejmować w tym kierunku wysiłek, nie szczędzić starań, aby nim właśnie być. Innymi słowy, aby w sposób trwały zachowywać postawę pokory koniecznym jest praktykowanie pokory na co dzień. Ten aspekt jest bardzo ważny w dziele ewangelizowania. Jestem pokorny wtedy, kiedy wiem, że dzieło, które wypełniam nie jest moim dziełem, lecz dziełem Bożym. Kiedy nie przywłaszczam sobie niczego, co należałoby do innych. Czyje jest Królestwo Boże? I Kościół? Wszystko należy do Boga, a ja jedynie przy wypełnianiu Królestwa Bożego i realizowaniu misji Kościoła współpracuję, dorzucając do tego od siebie skromny kamyczek. Być pokornym zawsze, oto czym jest postawa chrześcijanina.

„Dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, 3 a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. 4 Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (List do Filipian 2, 3–5).


4. Okazywanie wierności Chrystusowi w rzeczach małych


Święty Josemaría Escrivá mawiał: „Przekonajcie się co do tego, że zazwyczaj nie będziecie mieli okazji wykazać się w rzeczach nadzwyczajnych, między innymi dlatego, że na ogół rzeczy takie nie zachodzą. Nie brak natomiast okazji do tego, aby stale udowodniać poprzez rzeczy drobne, rzeczy zupełnie normalne, Waszą miłość wobec Jezusa Chrystusa” (Amigos de Dios, 8).

I tak jest w istocie. Słowa hiszpańskiego świętego trafiają w sedno. Wprost trudno byłoby wyrazić to trafniej. Rzeczy normalne, rzeczy codzienne, które częstokroć jawią nam się jako małe i niewiele znaczące mogą stanowić dla nas znakomitą okazję do tego, aby dawać dowód naszej wierności i miłości wobec Pana Boga. I tak na przykład, kiedy jedziemy autobusem, możemy chociażby ustąpić miejsca siedzącego osobie starszej albo osobie, która bardziej niż my go potrzebuje, a kiedy jesteśmy w sklepie i sprzedawca wydał nam omyłkowo za dużo reszty, możemy uczciwie zwrócić mu nienależne nam pieniądze… Albowiem wszystkie małe i codzienne czynności i gesty, czynione z miłością, stają się wielkie!

„Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? (Łukasz 16, 10–11)”


5. Głębokie życie wewnętrzne


Czym właściwie jest życie wewnętrzne? Jeśli się dobrze zastanowić, chodzi po prostu o bliskie zjednoczenie z Chrystusem. O zjednoczenie rzeczywiste, naturalne, osobiste i stałe. A co należy rozumieć pod pojęciem zjednoczenia z Chrystusem? Otóż w języku duchowym być zjednoczonym z Chrystusem oznacza, że On jest zawsze obecny w życiu zjednoczonej z nim osoby. Rzecz jasna, Chrystus jest faktycznie obecny w życiu Twoim, w moim, w naszym, ale możemy zacieśnić nasze z Nim zjednoczenie poprzez stałe z nim rozmowy w formie modlitwy, poprzez praktykowanie cnót teologalnych, a więc wiary, nadziei i miłości, a także poprzez moje aktywne uczestnictwo w sakramentach. Zjednoczenie z Chrystusem oznacza, że staramy się postępować w taki sposób, aby Bóg stał się na trwałe częścią naszego życia, a zarazem robimy wszystko, co leży w naszej mocy, aby łącząca nas z nim relacja umacniała i pogłębiała się coraz bardziej z każdym kolejnym dniem. Należy przy tym być bardzo rozważnym i ostrożnym, ponieważ życie wewnętrzne łatwo zatracić! Tak, tak, wystarczy bowiem, że zaczniemy z czasem przedkładać inne rzeczy że z wygodnictwa przestaniemy chodzić na Mszę Świętą, czy też z takich lub innych powodów przestaniemy się modlić… Innymi słowy, życie wewnętrzne samo w sobie nie gwarantuje nam jeszcze, że wszystko będzie nam szło jak po maśle, czasami jest wręcz odwrotnie, tzn. bywa, że otaczająca nas rzeczywistość dostarcza nam więcej okazji do tego, aby umocnić i pogłębić miłość do Boga poprzez własną udrękę i cierpienie. To, co w tym wszystkim jest najważniejsze to to, by obraną przez siebie drogę pokonywać ręka w rękę z Bogiem, w pełnym zjednoczeniu z Nim.

„Troszczcie się tylko pilnie o to, żebyście spełniali przykazanie i prawo, które nakazał wam Mojżesz, sługa Pana: miłować Pana, Boga waszego, postępować zawsze Jego drogami, zachowywać Jego przykazania, przylgnąć do Niego i służyć Mu całym waszym sercem i całą duszą” (Jozue 22, 5).


6. Dużo radości (smutny święty to święty godny pożałowania)


Radość jest jedną z tych rzeczy, którymi szczególnie łatwo można się zarazić. Czasem, gdy jesteśmy smutni, wystarczy uśmiech drugiej osoby, żeby nas rozweselić. Najcenniejsza przy tym jest radość wewnętrzna, a więc ta radość, która trwa o wiele dłużej niż li tylko chwila rozweselenia z takiego czy innego powodu. Jak bowiem słusznie podkreślał Święty Franciszek z Asyżu „pośród wszelkich łask i darów Ducha Świętego, które Chrystus ofiarowuje swoim przyjaciołom najcenniejsza jest umiejętność przezwyciężania własnych słabości i noszona przez nas w imię i za sprawą miłości do Chrystusa gotowość do każdorazowego przezwyciężania doznawanej krzywdy, obrazy, hańby i niedogodności”. Na tym właśnie polega prawdziwa radość. Radość, którą nosimy w sobie. Można tym samym powiedzieć, że przepełnieni radością jesteśmy tak naprawdę nie wtedy, kiedy nie mamy żadnych problemów, nie wtedy, kiedy nic nas nie trapi, ale wtedy, kiedy jesteśmy w stanie dostrzec, że Bóg jest z nami, że bierze na siebie i dźwiga nasz krzyż, zagrzewając do kontynuowania podjętej drogi ku Chrystusowi. Innymi słowy, prawdziwą radość odczuwamy wtedy, gdy wiemy, że Bóg Ojciec Nasz Miłosierny kocha nas swą nieskończoną miłością. Czy można chcieć czegoś więcej? Oczywiście, że nie. Ponieważ miłość Boga, którą dane jest nam się cieszyć jest rzeczą najwspanialszą, rzeczą, dzięki której możemy żyć przepełnieni wewnętrzną radością.

„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! 5 Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! 6 O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!” (List do Filipian 4, 4–6)


7. Ustawiczne zdobywanie i pogłębianie wiedzy (poprzez częstą lekturę, pisanie, itp.)


Szkoła, uniwersytet i inne tego typu instytucje są dla nas niezwykle cenne i pożyteczne, ponieważ pozwalają nam zdobywać i poszerzać wiedzę o otaczającym nas świecie. Podobną rolę odgrywa Kościół, który jako nasza Matka i nauczycielka życia pozwala nam zdobywać i pogłębiać wiedzę o świecie i Bogu na gruncie chrześcijańskim, w szczególności w ramach prowadzonej dla całej wspólnoty wiernych katechezy. Jak wiadomo, każdy, kto jest katolikiem uczestniczył w co najmniej trzyletniej katechizacji. Trzy lata to całkiem sporo, więc teoretycznie można było się przez ten czas dużo nauczyć i dowiedzieć. Czy jednak każdy z nas wyniósł z katechezy tyle, ile mógł, tyle, ile powinien? Zapewne nie raz „złapałeś się” na tym, że nie potrafiłeś odpowiedzieć na takie czy inne pytanie zadane Ci przez któregoś z naszych „braci oddzielonych” (ewangelików). Zakłopotanie, nieumiejętność udzielenia odpowiedzi lub rozstrzygnięcia konkretnej kwestii dotyczącej sfery wiary to sytuacja, z którą niestety dosyć często mamy do czynienia w ostatnich czasach, a problem bierze się stąd, że po prostu nie znamy wystarczająco dobrze naszej wiary. Dlatego konieczne jest stałe pogłębianie i doskonalenie naszej wiedzy w tym zakresie. Bo nie wystarczy „czegoś tam” wiedzieć o naszej wierze, zadowalać się powierzchowną jej znajomością. Należy sięgać coraz głębiej, dochodząc do sedna, czyli istoty tworzących ją prawd. Przede wszystkim należy znać i rozumieć Biblię, sakramenty, pojęcie łaski, przebaczenia i miłości… Godnych polecenia sposobów na systematyczne zdobywanie i pogłębianie naszej wiedzy o Chrystusie i Jego nauczaniu nie brakuje. Można czytać tudzież samemu pisać na ten temat, dzielić się naszą wiarą i rozmawiać o niej z innymi, tworzyć kółka zainteresowań prowadzące odpowiednio ukierunkowaną działalność badawczą, itd.

„To mówi Pan: „Mędrzec niech się nie szczyci swą mądrością, siłacz niech się nie chełpi swą siłą ani bogaty niech się nie przechwala swym bogactwem. 23 Raczej chcąc się chlubić, niech się szczyci tym, że jest roztropny i że Mnie poznaje, iż jestem Jahwe, który okazuje łaskawość, praworządność i sprawiedliwość na ziemi — w tym to mam upodobanie” (Księga Jeremiasza, 9, 22–23).


Teraz, kiedy już, punkt po punkcie, zapoznałeś się z siedmioma cechami wyróżniającymi prawdziwego ewangelizatora, warto, abyś podjął wobec Boga jakieś konkretne zobowiązanie. Ponieważ takie zobowiązanie prędzej czy później rodzi zawsze dobre owoce. Zastanów się jak mogłoby ono brzmieć. Może: „będę wytrwale pracował nad przezwyciężeniem u siebie określonej słabości lub nad poprawieniem określonej wady”, „będę bardziej wytrwały w podjętym przeze mnie apostolacie”, „będę co niedzielę chodził na Mszę Świętą, przeżywając ją w głębokim, szczerym skupieniu”, „będę codziennie modlił się przez pół godziny, rano lub popołudniu”? Możliwości jest oczywiście wiele i każdy powinien podejść do tego indywidualnie, mając wszak przede wszystkim na uwadze, że życie chrześcijanina jest nieustanną pracą i że ten, kto nie czyni postępów we własnym życiu duchowym, ten tak naprawdę cofa się, ponieważ życie jest w ciągłym ruchu, a my, chcąc nie chcąc, kroczymy przez nie, poruszając się niejako pod prąd. A więc rozpocznij teraz swoją wielką wyprawę przez życie i nie przestawaj iść na przód wraz z Twoim najlepszym towarzyszem drogi — Chrystusem. Pamiętaj przy tym, aby w drodze pomagać Twoim braciom, dając im Twoim życiem przykład życia przepełnionego radością, życia przeżywanego w sposób spójny, konsekwentny i uporządkowany, wstawiając się w Twych osobistych modlitwach do Boga za tych, którzy są nie dość silni w wierze oraz pozwalając, aby Jezus towarzysząc Ci dzień po dniu w Twej wędrówce odmienił Twoje życie.



H. Edgar jest duchownym przynależącym do zgromadzenia Legionu Chrystusa działającego w Chile. Studiuje filozofię na Ateneo Pontificio Regina Apostolorum di Roma [Papieskie Ateneum Regina Apostolorum w Rzymie]. Lubi pisać, dzielić się wiarą i angażować w ewangelizację prowadzoną za pomocą cyfrowych środków masowego przekazu. Jest odpowiedzialny za zapewnienie wsparcia technicznego portalowi lcblog.catholic.net.

[Tłumaczenie z hiszpańskiego na włoski: Roberta Sciamplicotti]
[Tłumaczenie i adaptacja z włoskiego na polski: Sławomir Braun]
Artykuł jest tłumaczeniem i adaptacją artykułu, który ukazał się we włoskiej edycji portalu Aleteia.

Comentarios